Konkubinat – kiedy notariusz nie pomoże

Wszystkie sprawy życiowe da się załatwić w ramach obowiązującego prawa, u notariusza – to częsty argument przeciwników związków małżeńskich. Oto przykłady, czego się załatwić nie da.

Cały tekst:

http://wyborcza.pl/1,76842,13317093,FAQ__Zwiazki_partnerskie__kiedy_notariusz_nie_pomoze.html#ixzz3U4qiXpp5

Załóżmy, że żyję w nieformalnym związku z Anią. W placówce medycznej mogę wprawdzie złożyć oświadczenie, na podstawie którego Ania będzie mogła odbierać moje wyniki badań (np. krwi czy mammografii). Nie ma też problemu, by odwiedzała mnie w szpitalu, jeśli muszę tam zostać. Mogę napisać tzw. oświadczenie woli (nawet bez notariusza), w którym wyrażę wolę, by mogła mnie odwiedzać i uzyskiwać informacje o moim stanie, nawet jeśli jestem nieprzytomna. Czy lekarz będzie respektował taki dokument, nie jest już jednak oczywiste. – To zależy od nastawienia personelu medycznego – mówi Sławomir Wodzyński z akcji „Miłość nie wyklucza”. – Wielu lekarzy nie robi problemu, ale spotykamy się z przypadkami, gdy tak nie jest. Co wtedy pozostaje? Teoretycznie dochodzenie swego prawa na drodze sądowej. Tylko kto będzie biegał do sądu, jak najbliższa osoba jest na OIOM-ie? Za udzielenie informacji osobom nieuprawnionym grozi pracownikom służby zdrowia kara do trzech lat więzienia; nie ma więc co liczyć, że słowne zapewnienia o bliskości wystarczą. Że lekarze nie respektują oświadczeń – potwierdza Krzysztof Śmiszek, prawnik Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. – Regularnie zgłaszają się do nas pary z takim problemem. Śmiszek mówi też, że lekarze ze szczególną rezerwą traktują sytuacje, gdy partner z nieformalnego związku miałby decydować o procedurach medycznych wobec nieprzytomnej osoby: – Lekarze boją się odpowiedzialności, oświadczenie im często nie wystarcza, uznają, że partner to osoba obca.

– Sprawy zdrowotne to właściwie jedyna dziedzina, którą jako tako da się załatwić na drodze notarialnej – mówi Wodzyński. – Z kwestiami finansowymi jest znacznie gorzej. Dziś nie ma możliwości wspólnego opodatkowania partnerów, nawet jeśli prowadzą wspólne gospodarstwo domowe od dziesiątków lat. Jeśli np. zdecydowałybyśmy, że ja pracuję, a Ania prowadzi dom, nie mogłabym jej wpisać do mojego ubezpieczenia ZUS. W razie choroby Ani nie mogę wziąć zwolnienia, aby się nią opiekować. W sprawie dziedziczenia majątku mogę napisać testament. Ania nie jest jednak w tzw. pierwszej grupie dziedziczenia, co oznacza, że po mojej śmierci moja rodzina (rodzice, brat, siostra) ma prawo do zachowku: dostaną połowę tego, co dostaliby, gdyby testament nie istniał. Od reszty, która Ani pozostanie, będzie musiała zapłacić podatek w wysokości 20 proc. W praktyce oznacza to, że jeśli np. pozostawiam jej mieszkanie, które w księgach wieczystych zapisane jest na mnie, to – choćbyśmy spędziły w nim wspólnie życie – Ania będzie musiała je sprzedać, by spłacić należności. Zastrzeżenie: projekty Palikota i SLD zakładały możliwość wspólnego opodatkowania pary i dziedziczenia bez podatku. Projekt Platformy zrezygnował ze wspólnego rozliczania przed fiskusem, a na spadkobiercę nakładał podatek.

Nie jestem automatycznie, tak jak współmałżonek, zwolniona w sądzie z zeznawania przeciwko Ani. Za każdym razem o ewentualnym zwolnieniu mnie z takiego obowiązku decyduje sąd.

Nie mam żadnej możliwości, aby jakimikolwiek oświadczeniami zapewnić sobie prawo do tego, by Ani wydano ze szpitala moje ciało po śmierci. Zostanie wydane rodzinie (rodzicom, rodzeństwu, dorosłym dzieciom) bez względu na moją wolę. A jeśli nie mam rodziny, pochowa mnie gmina.

Polskie prawo nie uznaje małżeństw homoseksualnych czy związków partnerskich zawartych poza granicami kraju. Wedle naszego prawa takie osoby traktowane są jako obce.

Przy dzisiejszym stanie prawnym nie mogę ubiegać się o alimenty, jeśli Ania mnie porzuci po wielu wspólnie spędzonych latach, w trakcie których rezygnowałam z kariery, by prowadzić wspólne gospodarstwo domowe i np. pomagać jej w wychowaniu jej dzieci z poprzedniego związku. Dzisiejsze prawo nie przeciwdziała też konfliktowi interesów między partnerami. Mąż nie może być w komisji dyscyplinarnej, która osądza jego żonę, nie może być jej szefem na uczelni czy w sądzie. Ale np. partner homoseksualny – już tak, bo ich związek „nie istnieje”. – Wprowadzenie związku partnerskiego dałoby większą przejrzystość funkcjonowania wielu instytucji – mówił „Gazecie” mec. Marcin Górski, który pracował przy tworzeniu projektu Palikota. – Na przykład posłowie i europosłowie pozostający w związku partnerskim musieliby składać oświadczenia dotyczące stanu majątkowego partnera. – To prawda, że niewiele kwestii da się załatwić poprzez różne oświadczenia notarialne, mimo to jednak dociekanie, jak wiele spraw da się w ten sposób załatwić, jest moim zdaniem ubliżające – mówi Przemysław Szczepłocki, prawnik współpracujący z akcją „Miłość nie wyklucza. – Osoby, które chcą nas do tego zmusić, zakładają, że homoseksualiści są wykształconymi prawnikami, z dużą ilością wolnego czasu i pieniędzy na notariusza. Czy mamy latać z każdą kupioną pralką czy sokowirówką do kancelarii notarialnej, żeby po latach, w razie rozstania, nie okazało się, że jeden z partnerów zostaje w samych trampkach?

W kancelarii notarialnej na warszawskiej Woli sporządzenie dokumentu upoważniającego mnie, bym była informowana o stanie zdrowia partnerki w szpitalach, kosztuje ok. 150 zł. Drugie tyle musiałaby zapłacić Ania, by móc dowiadywać się o mnie. Miła pani z kancelarii od razu jednak uprzedza: – Możemy taki dokument sporządzić, ale nie ma żadnej gwarancji, że lekarz będzie go respektował. Bywa bardzo różnie.